Po sukcesie z 2018 roku, kiedy to uzbieraliśmy prawie 5 tys. złotych na rehabilitację Wiktorii, razem z Kacprem Han powróciliśmy i znów chcemy pomóc podopiecznym fundacji Bread of Life. Chcąc kontynuować naszą pasję, którą jest podróżowanie na rowerze, 5-go sierpnia startujemy z Karpacza, gdzie w poprzednim roku skończyliśmy naszą wyprawę i tym razem chcemy jechać wzdłuż polskich gór i dotrzeć do przecudownego, wciąż nieodkrytego miejsca, którym są Bieszczady. W tym roku pokonamy blisko 900 km i już teraz jesteśmy przekonani, że nie będzie łatwo, jednak chcemy  zrobić to też dla siebie, aby znów pokonać własne słabości, zwiedzić przepiękne zakątki naszego kraju, a przy okazji wesprzeć Zoję i Wiktorię.
Podobnie jak w poprzednim roku, jeden przejechany kilometr to 1 zł, każdy z Państwa może zasponsorować dowolny odcinek przejechanej przez nas trasy. Mamy nadzieję, że chęć pomocy da nam siłę na to, żeby pokonać całą trasę. Priorytetem naszej wyprawy jest Zoja – w obecnej chwili najbardziej potrzebująca podopieczna fundacji. Aby przybliżyć jej historię, pozwolę sobie zacytować słowa rodziny, one najlepiej i najdokładniej opiszą sytuację dziewczynki:


 „Zoja znaczy życie… Zoja nasza wyczekana córeczka, mimo że minęły dwa lata. Każdego dnia pojawiają się żal, pytanie dlaczego, ale też nadzieja… Ciąża – najpiękniejszy czas: kupowanie ubranek, kocyków, urządzanie pokoiku i dzień, w którym pojawiła się na świecie nasza Zoja. Niedowierzanie, że już jest, te jej piękne oczka, malutkie paluszki. Cała jest doskonała i najpiękniejsza. Pięć dni największego szczęścia, że jest zdrowa, że za chwilę wyjdziemy do domu i będziemy cieszyć się zwyczajnym i pięknym życiem, bo z nią. I nagle wszystko runęło. Słowa usłyszane na szpitalnym korytarzu: „Państwa córka jest chora”. Przerażający ból rozrywający od środka… Zamiast do domu Zoja została przewieziona do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, a my wróciliśmy sami. Pustka. Przeżyliśmy tak wiele okrutnych chwil, których nikt nie powinien doświadczyć. Każdego dnia pobytu w CZD słyszeliśmy coraz gorsze diagnozy.

 
Po miesiącu zabraliśmy naszą Kruszynkę do domu. Dziś wiemy, że za bardzo uwierzyliśmy lekarzom. Przez trzy miesiące pomiędzy wizytami u lekarzy, rehabilitacją i momentami strachu, staraliśmy cieszyć się z przebywania razem. Zoja zaczęła się uśmiechać, reagowała na nas, na zabawki, zaczęła przekręcać się na boki. Właśnie wtedy przyszedł pierwszy napad padaczki. Zmiana leków nie pomogła. Trafiliśmy do szpitala z córką, której zagrażało życie. Po zaaplikowaniu silnych leków Zoja zmieniła się w dziecko bez kontaktu, jej napięcie mięśniowe było praktycznie zerowe, przestała się ruszać, a napady nie ustępowały. Codzienna walka, rozmowy z innymi rodzicami i gdy już niemal utraciliśmy nadzieję, pojawiła się osoba, która nam pomogła. Na kilka miesięcy zniknęły napady, Zoja znów zaczęła się ruszać, mówić po swojemu. Niestety wtedy znowu trafił nas silny cios – nawrót padaczki. Po raz kolejny rozpoczęła się walka i kiedy znów straciliśmy nadzieję, ona jak gdyby nigdy nic, w urodziny tatusia, uśmiechnęła się tak jak dawniej. Dlatego walczymy, każdego dnia, w każdej minucie, bo wiemy, że warto. Pewnie nigdy nie pogodzimy się z tym, że Zoja nie ma dzieciństwa wypełnionego zabawą i beztroską, ale nigdy nie przestaniemy walczyć”.

 
Fundusze zebrane podczas akcji wesprą również Wiktorię, która jest bardzo bliska memu sercu. 12-letnia Wiktorka jest od kilku lat moją pacjentką – znam ją dobrze i tym bardziej zależy mi na pomocy. Wiktoria cierpi na mózgowe porażenie dziecięce z czterokończynowym niedowładem spastycznym, korowe uszkodzenie wzroku (widzi do 1 m). Przeszła operację usunięcia krwiaka podtwardówkowego znad lewej półkuli mózgu. Od 2018 roku Wiktoria zmaga się z nowym problemem, jakim jest powstała przetoka w okolicach narządów rozrodczych. Przeszła wiele operacji, które dużo pomogły, jednak to nie koniec jej zmagań z lekarzami, dlatego znów jedziemy, by ułatwić jej życie i wnieść do niego odrobinę nadziei i radości.

 
Jak Państwo zauważyli, cyfra 2 będzie symboliczna podczas tegorocznej akcji – jest to druga edycja, podczas której pojedziemy we dwóch dla dwóch cudownych dziewczynek. Rolą moją i Kacpra jest przejechanie całej trasy, nagłośnienie akcji oraz poinformowanie jak największej ilości ludzi o sytuacji dziewczynek. Zdajemy sobie sprawę, że przejechane przez nas kilometry mogą nie imponować każdemu, wiemy, że podróżników rowerowych jest całe mnóstwo, z czego jesteśmy dumni! Podziwiamy ludzi, którzy potrafią wsiąść na rower, zabrać kilka rzeczy w sakwy i przejechać tysiące kilometrów, są oni dla nas wzorem. Nas stać na tyle, ale i z tego jesteśmy dumni i ogromnie się cieszymy, że zdrowie pozwoliło nam na taki wyczyn. Jak kiedyś powiedziałem „dopóki zdrowie pozwoli, będę  jeździł i pomagał”. Szanowni Państwo, tutaj nasza rola się kończy i pomimo świadomości, że podobnych akcji jest bardzo dużo, a potrzebujących jeszcze więcej, chcemy poprosić wszystkich ludzi o dobrym sercu o wsparcie dla dziewczynek. Apelujemy do firm, sklepów, klubów sportowych, stowarzyszeń oraz każdego z osobna – wesprzyjcie naszą akcję! Może w przyszłości przerodzi się ona w coś dużego, dzięki czemu rokrocznie będziemy mogli jeździć i pomagać.